29 kwietnia 2012

Rozdział 8


Harry
Moje serce zatrzymało się na chwilę. Nie spodziewałem się spotkać tutaj kogokolwiek znajomego, a  w szczególności Zayna.  Myślałem, że jest już daleko poza Londynem.
 -Co ty tutaj robisz? – zapytałem.
Chłopak patrzył na mnie oniemiały. Zapewne teraz myślał o tym samym co ja.
 -A ty? – mruknął.
 -Szukam ciebie? – zapytałem ironicznie , a on się skrzywił .
Nie lubił, kiedy ktoś tak mówił . Jednak teraz był to najmniejszy problem. Chciałem podejść do niego i trzasnąć mu w twarz , za takie głupawe zachowanie .
 -Wcale się nie zgubiłem – fuknął , a ja nie wytrzymałem .
Podszedłem do niego i zacisnąłem dłonie na jego ramionach . Chwyciłem go tak mocno , że w miejscach , gdzie znajdowały się moje palce na pewno pojawią się siniaki .
 -Posłuchaj mnie teraz – warknąłem . –Jesteś skończonym dupkiem i egoistą. Kto o zdrowych myślach pojechałby w świat , tylko i wyłącznie z powodu jakiejś sprzeczki ? Co ? – potrząsnąłem nim .
Wydawał się być zszokowany moim zachowaniem .
 -Harry, puść . To boli – odpowiedział tylko .
Westchnąłem i zabrałem ręce z jego ramion , a ten zaczął masować jedno z nich .
 -Idę właśnie na śniadanie . Chodź ze mną to pogadamy . – Stwierdził , na co tylko przytaknąłem . Skierowaliśmy się prosto do restauracji . Zayn w między czasie założył koszulkę.
Usiadłem przy jednym ze stolików i spojrzałem wyczekująco na mojego kumpla.
Mulat przysiadł naprzeciwko mnie , zamawiając uprzednio coś na śniadanie .
 -A więc ? – zapytałem . –Po kiego grzyba ty żeś uciekł ? – zapytałem .
Chłopak przewrócił tylko oczami .
 -Gdyby i tobie wszyscy mieli za złe takie błahostki , to też byś wyjechał . Napisałem wam w liście . Jadę szukać szczęścia gdzie indziej . – wzruszył ramionami .
 -I co, wrócisz do Bratford? – prychnąłem . – Nie znosisz tej wiochy .
 -A kto ci powiedział , że chcę jechać do rodzinnego miasta ?
 -A gdzie byś miał jechać ? – fuknąłem . – Jak przychodzi co , do czego to zawsze dzwonisz do mamusi.
Wyraźnie uraziłem go tymi słowami . Jednak miałem to gdzieś . Zależało mi tylko i wyłącznie na jednym . Na sprowadzeniu go do domu .
 -Jeśli chcesz , możemy tu zostać przez kilka dni , ale ja bez ciebie się nigdzie nie ruszam – powiedziałem zawzięcie , a mulat westchnął .
 -Niech ci będzie – skwitował , a ja uśmiechnąłem się szeroko .
Jedyna myśl , jaka przychodziła mi do głowy , to „Wygrałem”.
*
Jeśli chciałem tu zostać , musiałem ponownie wynająć pokój, jednak jak się okazało, został już zajęty , a jedyną możliwością było dzielić sypialnie z Zaynem . Mulat właściwie sam mi to zaproponował , a ja zgodziłem się bez zająknięcia .
Już pierwszego dnia szykowała się niezła libacja . Na imprezach organizowanych przez właścicielkę hotelu nie brakło alkoholu , co Zayn przyjął z zadowoleniem .
Siedzieliśmy przy jednym ze stolików na dworze i popijaliśmy zimne piwo.
 -Widziałeś ile tu jest zajebistych lasek ? – zapytał mój przyjaciel rozkoszując się widokiem kuso ubranej blondynki .
Przewróciłem oczami.
 -A ty tylko o jednym . Czy chociaż przez jeden wieczór nie możesz zapomnieć o kobietach ? – zmarszczyłem czoło sfrustrowany .
 -Jak można zapomnieć o kobietach ? I to jeszcze takich – wskazał podbródkiem na dziewczynę , którą poznałem wczorajszego wieczora.
 -To jest Liv – mruknąłem cicho , a Zayn uniósł ręce w geście kapitulacji .
 -Ej! Wystarczy , że powiesz , że już sobie ją upatrzyłeś – powiedział z uśmiechem .
Jęknąłem przeciągle . Co on sobie w ogóle wyobrażał ?
Podniosłem się drewnianego krzesełka zgarniając piwo .
 -Wiesz co Malik? Jesteś świnią – warknąłem i ruszyłem ku hotelowi , zostawiając Zayna samego .
Z każdą kolejną chwilą , zdawałem sobie sprawę , że tak naprawdę nie znam mojego przyjaciela . Kiedyś taki nie był . Szanował kobiety , a teraz ? Szukał takiej z dużym tyłkiem , byle móc przelecieć ją w jedną noc i porzucić . Nie chciałem znać TAKIEGO Zayna .
Poszedłem do jego.. właściwie to naszego pokoju i padłem na dwuosobowe łóżko , które mieliśmy dzielić . W tej chwili marzyłem tylko o tym , żeby spać na podłodze .
Minęły dwie godziny , więc zszedłem na dół , aby sprawdzić w jakim stanie jest Zayn. Kiedy tylko znalazłem się na dworze , mój wzrok od razu przykuły dwie , szamoczące się osoby . W jednej rozpoznałem mulata.
Popędziłem w tamtą stronę . Brunet tłukł się z równie pijanym mężczyzną . Wtargnąłem między nich i odepchnąłem starszego , przez co upadł na ziemię , a Zayna wziąłem za szmaty .
 -Czy ty w ogóle myślisz ? – wrzasnąłem patrząc na jego rozwścieczoną twarz .
Z rozciętego łuku brwiowego leciała krew , tak samo jak z wargi .
 -Chodź to środka – warknąłem, jednak ten nawet nie drgnął .  –Cholera jasna ! IDŹ DO ŚRODKA ! –wydarłem się , walcząc z ochotą uderzenia go w twarz.
Posłuchał .
Po drodze spotkałem Olivię , która od razu pobiegła po apteczkę . Podała mi ją , kiedy pomagałem mulatowi wejść po schodach . Był pijany i byłem przekonany , że jutro nie będzie nic pamiętał .
Pchnąłem go na łóżko , a sam poszedłem do łazienki , po czysty ręcznik i zamoczyłem go delikatnie , po czym wróciłem do pokoju . Zayn siedział w tym samym miejscu , w którym go usadziłem .
Kucnąłem przed nim i dotknąłem rozcięty łuk brwiowy mokrym ręcznikiem . Brunet drgnął , jednak po chwili na jego twarzy wymalowała się ulga . Uśmiechnąłem się pod nosem i pokręciłem głową .
 -Co ten facet ci zrobił ? – zapytałem cicho .
 -Wylał mi piwo – odparł Zayn od niechcenia , a ja prychnąłem .
Obmyłem dokładnie jego twarz , nie pozostawiając śladu po czerwonej mazi . Wyjąłem z apteczki wodę utlenioną , po czym polałem nią gazę .
 -Teraz trochę poszczypie – poinformowałem i przyłożyłem opatrunek jałowy do jego skroni .
Zayn syknął .
 -Chciało ci się wojować , to teraz cierp – mruknąłem .
Chwilę później siedział z zaklejoną plastrem ranką i patrzył na mnie z wdzięcznością , co chwilę dziękując .
Poszedłem do łazienki , sprać z ręcznika ślady krwi i odłożyć tam apteczkę , a kiedy pojawiłem się w pokoju , Zayn spał w najlepsze , skulony na łóżku , w pełnym ubraniu . Chwyciłem się pod boki i westchnąłem cicho . Zdjąłem jego buty , zaraz po tym spodnie i koszulkę . Nawet nie drgnął . Przykryłem go jeszcze i poszedłem wziąć prysznic . Chłodna woda przyjemnie koiła moje zszargane nerwy .
Byłem już zmęczony i miałem nadzieję , że tym razem prześpię całą noc , jednak była jedna , niewielka przeszkoda . Kiedy Zayn był pijany , miał w zwyczaju strasznie chrapać , a teraz nie było inaczej . Zaraz po tym , jak wsunąłem się pod kołdrę szturchnąłem go z całej siły , mówiąc , że ma się zamknąć . Przewrócił się na drugi bok , przodem do mnie i zaczerpnął powietrza . Widok bezradnego , śpiącego Zayna napawał mnie jakąś dziwną satysfakcją . Uśmiechnąłem się pod nosem .
Wysunąłem dłoń spod kołdry i pogładziłem go , po szorstkim od zarostu policzku .
 -Gdybyś tylko wiedział , jaki jesteś dla mnie ważny – wyszeptałem muskając palcami jego usta , po czym westchnąłem cicho . – Szkoda , że nie mogę się przyznać … Ciekawe co byście zrobili , jeśli dowiedzieli byście się , że jestem gejem ….
Zayn jęknął cicho i jakby w odpowiedzi przysunął się bliżej mnie , wtulając w moją pierś . Uśmiechnąłem się i pocałowałem go w czoło .
 -Śpij – wyszeptałem cicho , wiedząc , że i tak mnie nie usłyszy .
Tej nocy zasnąłem spokojnie , mając przy sobie cholernie dla mnie ważną osobę .
                                                              ~~~
       Hey :D Przepraszamy Was, że tak późno. Tak, wiemy, miał się pojawić w sobotę, ale tak jakoś wyszło ;p (Dziękujcie Najimi, bo to właśnie dzięki niej pojawiła się dzisiaj nowa notka xD) Mamy nadzieję, że nie macie nam tego za złe, a rozdział z Zarrym w pełni Was usatysfakcjonował ;D
Jest jeszcze taka jedna sprawa organizacyjna. Teraz każdy nowy rozdział będzie się pojawiał co sobotę, bo tak jakoś nam lepiej pasuje ;p Tak więc, nowa notka w sobotę, jeśli tylko będzie, według stałej zasady,  20 komentarzy ;D
Dobra, to na tyle ;D
 Kochamy Was <33333

18 kwietnia 2012

Rozdział 7


Stephanie
            Impreza pomału się rozkręcała. Ludzie, będący już pod wpływem alkoholu wywijali na parkiecie w najlepsze. Osoby trzeźwe były „gatunkiem wymierającym”. Ja jak zwykle nie wzięłam ani łyka wody z prądem. Nie lubiłam tego… Nie potrzebowałam wódki, żeby dobrze się bawić.
 -Zatańczysz? – usłyszałam głos Nialla.
Uśmiechnęłam się i ujęłam wyciągniętą w moją stronę dłoń blondyna. Zatrzymaliśmy się na parkiecie. Chłopak położył mi dłonie na biodrach i przyciągnął bliżej, tak, że stykaliśmy się ciałami. Poruszałam się w rytm muzyki, kręciłam biodrami zwracając tym samym uwagę innych obecnych. Piosenka dość szybko się skończyła.
 -A teraz, moje drogie dzieci! LOUIE NA DJ’ce ! DJ TOMMO ZAPODAJE BEAT’Y!
Już po kilku sekundach Lou włączył jakąś wolną piosenkę.
Spojrzałam na zdezorientowanego Nialla i uśmiechnęłam się.
Już po chwili moje ręce oplotły jego szyję, a dłonie blondyna objęły mnie mocniej w talii.

Louis
            Trzymałem w dłoni już kolejnego tego wieczoru marchewkowego drinka, który nie powiem, namącił mi w głowie.
Rozejrzałem się badawczo po pomieszczeniu, kiedy jakaś postać przykuła moją uwagę.
 -Ej! Czy to Kapitan Sparrow?! – wydarłem się, a spojrzenia wielu obecnych skierowały się na moją skromną, marchewkową osobę. –No co? On ma dredy! – wzruszyłem ramionami i przechyliłem szklankę, opróżniając ją do dna.
Nagle na horyzoncie pojawił się Niall. Podbiegłem do niego, chwyciłem za ramiona i zacząłem nim potrząsać.
 -Niall! Gdzie jest Nemo?! Horan?! Słyszysz mnie!? GDZIE JEST NEMOOO ?!
Chłopak patrzył na mnie jak na chorego umysłowo.
Nagle poczułem silne zawroty głowy.
 -Dlaczego robi się ciemno? – zapytałem.
Już po chwili leżałem na podłodze obejmując własne nogi.
  -Dobranoc Blondasku – wymamrotałem i skuliłem się jeszcze bardziej.

Liam
            Byłem wyczerpany. Nie wypiłem ani grama alkoholu, ale czułem się jakbym balował od kilku nocy. Muzyka ucichła już jakiś czas temu, bo DJ Tommo schlał się do nieprzytomności. Na samym końcu krzyczał, że musi wypić na przysłowiową „drugą nóżkę”. Panującą dotychczas ciszę przerwał dziewczęcy głos.
 -Blaze.. Mogłabyś po mnie wpaść? … Wiem … Tak … No trudno, pójdę pieszo … Nie, coś ty… ma sprawy … No okej… Pa …
Podniosłem głowę i ujrzałem stojącą nieopodal Stephanie.
 -Gdzie idziesz? – zapytałem.
Steph uśmiechnęła się pod nosem.
 -Już późno – westchnęła. – Muszę się zbierać.
 -Chyba nie zamierzasz wracać do domu, o tej porze, sama? Ta okolica, mimo, że bogata, nie należy do najbezpieczniejszych – stwierdziłem.
 -A mam jakiś wybór? – wzruszyła ramionami.
 -Mogę cię podwieźć – posłałem jej uśmiech.
Dziewczyna zastanowiła się przez chwilę i pokręciła głową.
 -Nie będę cię wyciągać z domu. Dam sobie radę – mruknęła.
Zerwałem się z kanapy i zacząłem przeszukiwać kieszenie.
 -Gdzieś tu powinny być – mówiłem cicho i walnąłem śpiącego na podłodze Louisa w policzek.
Chłopak podniósł jedną powiekę, mrucząc coś w rodzaju „Masz jakiś ważny powód, żeby zakłócać ciszę nocną?”.
 -Tee… Marchewo… Zwędziłeś moje kluczyki? – zapytałem szturchając go w ramię.
 -Eeee… Nieee… Pewnie Niall je zjadł – stwierdził i patrzył na moją twarz oczekując pozwolenia na dalszą drzemkę.
Westchnąłem cicho i podrapałem się po karku, kiedy głowa Lou opadła bezwładnie na posadzkę.
 -No to cię chociaż odprowadzę – stwierdziłem.
Stephanie przewróciła teatralnie oczami, ale już po chwili na jej twarzy zagościł uśmiech.
 -Niech ci będzie.
Zgarnąłem jeszcze moją bluzę i podałem ją dziewczynie.
 -Na pewno jest zimo, załóż – poleciłem.
Szatynka przyjęła „podarunek” z wyraźną ulgą.
*
            Noc była naprawdę chłodna. Stephanie opatuliła się moją bluzą, ale mimo tego, cała się trzęsła.
W końcu dotarliśmy do jej domu. Wyjęła jedną dłoń z rękawa.
 -Nie zdejmuj! – poleciłem. – Oddasz mi następnym razem.
Dziewczyna spojrzała na mnie i uniosła jedną brew.
 -Mnie się wydaje, czy wymusiłeś na mnie kolejne spotkanie? – zapytała z uśmiechem.
Wyszczerzyłem się.
 -Być może…

Harry
Wróciłem do pokoju bardzo wcześnie. Nie miałem najmniejszej ochoty przebywać w towarzystwie bawiących się w najlepsze ludzi.
Zrzuciłem z siebie całe ubranie i w samych bokserkach padłem na łóżko. Moje oczy zamykały się same.
  -Kolorowych Harry - mruknąłem sam do siebie i przekręciłem się na drugi bok.
Mimo tego , że byłem padnięty , sen nie przychodził . Z minuty na minutę byłem coraz bardziej wściekły . Przed oczami malowały się najczarniejsze scenariusze tego , co mogło stać się z Zaynem . Może i byłem głupi , wkraczając w jego życie w ubłoconych butach , ale inaczej nie potrafiłem . Zrobiłbym to samo dla każdego z moich przyjaciół.
"Cholera Harry ! Przestań myśleć!" - zganiłem się .
 Nie miałem siły na nic . Koło dziewiątej zwlokłem się z łóżka, po czym pospiesznie ruszyłem do łazienki.
 -Boże – jęknąłem widząc swoje odbicie w lustrze .
Wziąłem szybki prysznic i ubrałem na siebie świeże ciuchy , uprzednio susząc dokładnie włosy.
Chciałem od razu iść się wymeldować  . Nie miałem ochoty jeść . Marzyłem tylko i wyłącznie o tym , żeby odjechać jak najdalej stąd.
  Zbiegłem po schodach, wlokąc za sobą walizkę . Położyłem klucze od pokoju na ladzie w recepcji.
Kobieta siedząca za biurkiem uśmiechnęła się słodko i zaczęła szukać coś w komputerze. Po chwili podała mi koszt noclegu. Dałem jej kartę kredytową. Wpisałem kod PIN .
 -Dziękujemy i zapraszamy ponownie – oddała mi kartę uśmiechając się sztucznie.
 -Taa . Do widzenia – mruknąłem i rozejrzałem się po pomieszczeniu.
Patrzyłem zszokowany na osobę schodzącą po schodach.
 -Zayn … - Wyszeptałem z malującym się na twarzy niedowierzaniem.

~~~
 -Cześć Wam! ;D Jest już 7! Podobno 7 to szczęśliwa liczba, co nie? Ale w sumie... jest! Harold znalazł Zaynolda xD Dobra, kończymy z tą kwestią, bo piszemy głupoty ;D
-Chciałybyśmy Wam podziękować za ponad 8000 wejść i 41 członków ;D Nawet nie wiecie, jak się cieszymy <3
-Dziękujemy też Emmie, która poleciła naszego bloga ;D W ramach rekompensaty polecamy Wam też jej blogi: #1 i #2
-Przywracamy zasadę 20 komentarzy xD (chociaż , nie obrazimy się jeśli będzie ich więcej : > )
-No to na tyle ;D Do środy <33 Kochamy Was !

11 kwietnia 2012

Rozdział 6


Biegałam po domu jak burza. Wykąpałam się szybko, po czym wysuszyłam i wyprostowałam włosy. Umalowałam się delikatnie. Żadnej tapety, sama natura. Założyłam na siebie krótkie jeansowe spodenki, jakąś koszulkę z „animowaną” marchewką i oczywiście trampki. I byłam gotowa. Nie wiem nawet kiedy zleciały te dwie godziny oczekiwania na samochód blondyna.
Zbiegłam po schodach mijając mamę.
 -Gdzie się wybierasz? –zapytała ze spokojem.
 -Idę do kolegi… na domówkę – wyszczerzyłam się.
Rodzicielka zaśmiała się mówiąc ciche: „To się teraz tak nazywa”.
 -Miłej zabawy – puściła mi oczko i zniknęła w kuchni.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Moja mama się śmiała! Muszę to chyba gdzieś zapisać. Od kiedy pamiętam zawsze była osobą dość… oschłą, nie lubiącą się bawić. Jednak dziś mile mnie zaskoczyła.
Wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi i nim się obejrzałam czarne porsche zaparkowało na podjeździe przed domem.
 -No proszę, widzę kolejny dziany chłopiec – westchnęłam przewracając oczami.
 -Co marudzisz pod nosem? Dalej chodź, bo Matt powiedział, że jeśli nie zwrócę jego auta za kilkanaście minut to zgłasza kradzież! – krzyknął chłopak.
Zaśmiałam się głośno i podeszłam do auta.
 -Wsiadaj, wsiadaj! – zażądał szczerząc się jak głupi do sera.
Jego humor udzielał się chyba każdej osobie będącej w pobliżu, łącznie ze mną.
Posłusznie wykonałam polecenie.
Droga minęła szybko. Nialla napadł słowotok, bez przerwy opowiadał o wszystkim i wszystkich. Był jeszcze bardziej wyluzowany niż wtedy, w Pizzerii.
 -No to jesteśmy – chłopak zatrzymał auto przed willą.
Wyjrzałam przez okno i otwarłam usta ze zdziwienia. Dom był ogromny. Zawsze wydawało mi się, że to moje lokum jest duże, ale to było przynajmniej trzy razy większe.
 -Ty tu mieszkasz? – zapytałam zszokowana.
 -Taa. Razem z czwórką totalnych idiotów, niestety zostało nas tylko trzech, bo reszta jechała szukać Narnii.
Parsknęłam śmiechem.
 -Wejdź już do domu, zaraz do ciebie dołączę, bo nie chcę być ścigany przez tabun mundurowych.
Uniosłam brew.
 -Jasne – skinęłam głową i wysiadłam z auta rozglądając się z uwagą.
Ruszyłam w kierunku domu, z którego dobiegała głośna muzyka. Drzwi stały otworem, stanęłam na progu i po chwili zostałam wręcz zaatakowana przez pewnego szatyna.
 -Oo! Nowa mordka widzę! To ty jesteś Stephanie? Tak? Ja jestem Louis! Witaj w naszym…
Kiwałam głową wsłuchując się w potok słów płynący z jego ust.
Po chwili zerknął na moją koszulkę, wydał zduszony okrzyk zakrywając usta dłońmi.
 -Ty też należysz do funclubu pana marchewki? – pisnął podskakując jak rozentuzjazmowany przedszkolak.
 -Yyy… - patrzyłam na niego z otwartą buzią.
 -Nie?! – wydawał się wręcz oburzony, że nie dostał oczekiwanej odpowiedzi.
 -Hmm. Tak… Należę do funclubu pana…Yyy.. marchewki? – powiedziałam to tylko dlatego, że w jego szarych oczach zebrały się łzy.
Słysząc moje słowu znowu zaczął podskakiwać.
Zaśmiałam się cicho. Nowopoznany Louis zaliczał się do tej pozytywnej grupy osób, które zdążyłam poznać w swoim marnym życiu.
 -O widzę poznałaś Lou – usłyszałam za sobą głos Nialla.
Spojrzałam przez ramię i posłałam mu uśmiech.
Chłopak wyminął szybko szatyna i pociągnął mnie w głąb domu. Usiedliśmy na jednej z sof znajdujących się w salonie.
 -Chcesz coś do picia? –zapytał.
 -Na razie nie – uśmiechnęłam się.
 -Okej, w takim razie zaraz wracam, bo uschnę – wyszczerzył zęby.
 -Gdzie mogę zapalić? – zapytałam, a blondyn spojrzał na mnie zdziwiony.
 -Tam masz balkon – wskazał głową na szklane drzwi i zniknął w małym tłumie.
Wstałam i ruszyłam w kierunku wyjścia.
Kiedy tylko znalazłam się na zewnątrz, zaczęłam przeszukiwać kieszenie jeansów. Nie mogłam nigdzie znaleźć papierosów.
 -Szlag – mruknęłam pod nosem i westchnęłam zrezygnowana.
Usłyszałam jak rozsuwają się drzwi. Zerknęłam przez ramię.
 -O.. wybacz, ale myślałem, że nikogo tutaj nie ma – powiedział chłopak stojący za mną, skądś go znałam, ale skąd?
Przyglądaliśmy się sobie przez chwilę.
 -Ej! To ty jesteś tą dziewczyną z klubu, co nie? – zapytał.
Zbliżył się do mnie, a ja zorientowałam się, że jest to ten Liam, którego „uratowałam” przed kumplami.
 -Najwyraźniej to ja – uśmiechnęłam się, kiedy stanął obok mnie.
 -Wybacz za takie pytanie, ale co ty tak właściwie tutaj robisz?
 -Przyjechałam tu z Niallem – odparłam wzruszając ramionami.
Chłopak zastanowił się chwilę.
 -Od kiedy nasz blondasek sprowadza do domu dziewczyny? – powiedział sam do siebie.
 -To ty z nim mieszkasz? – zapytałam zszokowana.
 -Z nim, z Louisem i tamtą dwójką z klubu. – Wymienił uśmiechając się.
Moje oczy zrobiły się wielkie jak monety. Zdałam sobie sprawę z tego, jaki ten świat jest mały.

Harry
Powoli zaczynało się ściemniać. Nie miałem ochoty spędzić nocy w aucie, więc zatrzymałem się przy pierwszym napotkanym hotelu. Zameldowałem się i poszedłem do mojego pokoju ciągnąc za sobą malutką walizkę. Miałem zamiar od razu iść spać, jednak muzyka płynąca z dołu mnie zwabiła.
Usiadłem przy barze i zamówiłem jakiegoś drinka, którego po chwili wręczyła mi barmanka.
 -Dzięki – westchnąłem i napiłem się.
Alkohol przyjemnie palił mnie w przełyk.
 -Nie widziałam cię jeszcze tutaj – usłyszałem dziewczęcy głos.
Nie zdążyłem się nawet obejrzeć, a siedziała przede mną niziutka brunetka.
Uśmiechnąłem się do niej.
 -Zatrzymałem się tutaj na noc – stwierdziłem wzruszając ramionami.
 -Olivia – wyciągnęła w moją stronę drobną dłoń.
Ująłem ją delikatnie i przedstawiłem się posyłając swój „firmowy” uśmiech.
 -Co cię skusiło, żeby zatrzymać się tutaj? – zapytała.
 -Perspektywa spania w aucie nie jest zbyt kusząca – pociągnąłem łyk drinka.
Uniosła brew, jakby w niemym zapytaniu.
 -Sprawy prywatne – odparłem.
Pokiwała głową ze zrozumieniem i spojrzała w innym kierunku, zaciskając usta w wąską kreskę.
Westchnąłem cicho. Taa… Brawo Harry! Dziewczyna próbuje nawiązać jakikolwiek kontakt, a ty dajesz jej kosza! Jesteś idiotą, ale za to przystojnym.
Uśmiechnąłem się do swoich myśli.
„Dzięki Harry” – powiedziałem do swojego wewnętrznego ja.
Przecież nie mogłem tak po prostu zacząć z nią flirtować. Był jeden powód, który sprawiał, że stąpałem twardo po ziemi. Jedna rzecz nadająca mojemu życiu sens.

                                                             ~~~
-Hey ;D Wow, jest już 6 ;D No kto by pomyślał xD Pamiętamy jak jeszcze niedawno dodawałyśmy prolog ;p
-Zapraszamy na bloga jednej z współautorek (Najimi) <klik>
-Nowa notka oczywiście w środę, ale pod jednym warunkiem (Tak, wiemy. Nic więcej byśmy nie robiły, tylko stawiały Wam warunki xD haha). Pod tym rozdziałem musi być minimalnie 25 komentarzy ( Podbijamy stawkę xD haha) , bo biorąc pod uwagę liczbę członków, to nabijecie je bez problemu ;D 
-Dobra, już Was nie męczymy ;D
Pa ;** 

4 kwietnia 2012

Rozdział 5


Stephanie
Chodziłam po Londynie z wielką gazetą i przeglądałam oferty pracy. W sumie, to nie miałam wyboru. Rodzice powiedzieli, że sama muszę zacząć zarabiać na swoje wydatki. Westchnęłam. Nic, kompletnie nic. Złożyłam gazetę zrezygnowana i schowałam do torebki.
  Nagle jak na zawołanie, przechodząc koło pizzerii, zobaczyłam kartkę wiszącą na drzwiach lokalu, z napisem głoszącym „Poszukujemy kelnerki…” Nie przeczytałam nic więcej tylko weszłam do pomieszczenia.
  W środku uderzył mnie zapach pizzy. Ludzie głośno rozmawiali nie przejmując się tym, że zagłuszają się nawzajem.
Podeszłam do kelnerki, która właśnie stała za barem.
 -Cześć – przywitałam się. – Widziałam ogłoszenie na.
Dziewczyna spojrzała na mnie z uśmiechem.
 -Jasne, zawołam szefową. – powiedziała.
 Pokiwałam głową i usiadłam na krześle przy barze.
 Już po chwili zza drzwi dla personelu wyłoniła się starsza kobieta.
Podniosłam się z krzesła. Chciałam wypaść jak najlepiej, również pod względem kultury.
 -Dzień dobry, nazywam się Stephanie Grace i chciałabym się zapytać, czy to ogłoszenie jest nadal aktualne? – zapytałam uśmiechając się przyjaźnie.
 -Oczywiście. – kobieta odwzajemniła drobny geścik. – Masz jakieś doświadczenie w zawodzie kelnerki?
Zasępiłam się.
 -Niestety nie, ale bardzo szybko się uczę – zapewniłam kładąc dłoń na piersi.
Kobieta zastanowiła się chwilę, a ja w tym czasie przyjrzałam jej się uważnie.
Miała ciemnobrązowe włosy upięte w ciasny, schludny koczek. Jednak mimo odrobinę „staroświeckiego” uczesania, nie wyglądała staro. Na oko czterdziestolatka z przyjemnym wyrazem twarzy.
 -Skoro tak mówisz. – uśmiechnęła się szerzej. – Jeżeli ci bardzo zależy mogę zatrudnić cię na okres próbny. Potrzebujemy kelnerki na gwałt, więc co ty na to?
Pomyślałam przez chwilę. Jaki miałam wybór? Musiałam zacząć szybko pracować, jeśli chciałam odwiedzić Heaven lub jakikolwiek inny klub.
 -Jestem za. – stwierdziłam. – Od kiedy mam zacząć?
  -Możesz nawet od zaraz. Kayla ci wszystko wyjaśni.
Pokiwałam ochoczo głową.
Kobieta poprowadziła mnie do pomieszczenia dla pracowników. Podała mi czarny fartuszek oraz nakazała związać włosy. Posłusznie zrobiłam niedbałą kitkę i przewiązałam materiał wokół bioder.
Kayla wytłumaczyła mi wszystko dokładnie. Wiedziałam co i kiedy mam robić, więc nie miałam żadnych problemów. Biegałam od stolika do stolika, byle tylko przyjąć każde zamówienie. Z racji tego, że był to okres próbny nie mogłam się obijać.
Podeszłam do baru i oparłam się o niego wzdychając przy tym głośno.
 -Żyjesz? – zapytała Kayla.
Wyszczerzyłam zęby.
 -No jasne, ale troszkę tu tłoczno – stwierdziłam rozglądając się po pomieszczeniu.
 -Troszkę to mało powiedziane – powiedziała. – Wołają kelnerkę – wskazała głową na parę siedzącą w rogu.
Mruknęłam ciche „dzięki” i ruszyłam w tamtą stronę przybierając firmowy uśmiech.
 -Dzień dobry, czy mogę przyjąć zamówienie?
Kobieta wymieniła dwie nazwy pizz. Pokiwałam głową i chwyciłam mały notesik, żeby nie zapomnieć.
 -Stephanie! – usłyszałam głos Kayli, spojrzałam przez ramię.
Dziewczyna przywołała mnie do siebie gestem.
W drodze do baru zapisywałam jeszcze drugą nazwę pizzy. Stawiałam chwiejne kroki. Po chwili poczułam jak ktoś na mnie wpada, a następnie coś zimnego spływającego po moim dekolcie. Spojrzałam z przerażeniem na moją bluzkę. Była cała w soku pomarańczowym. Z miną mordercy poniosłam wzrok na winowajcę, którym okazał się niebieskooki blondyn. Przyglądał mi się z paniką.
 -Przepraszam… Ja… Ja… Ja mogę to wytrzeć! – zapewniał jąkając się.
Wyjął z kieszeni chusteczki, a ja skomentowałam to głośnym wybuchem śmiechu. Wszyscy wokół zaczęli mi się przyglądać. Twarz chłopaka, który wylał na mnie sok przybrała barwę dojrzałego pomidora, co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło.
 -Nic się nie stało – wydukałam dusząc się ze śmiechu.
 -A…A… Ale… ale… na pewno?
Posłałam mu uśmiech.
 -Na pewno, ale w zamian za to wisisz mi dobrą kawę – mrugnęłam do niego.
 -Mam lepszy pomysł. – wyszczerzył zęby, ukazując ledwo widoczny aparat ortodontyczny .
 -Słucham – poruszyłam brwiami.
Mimo tego, że jego policzki były nadal różowe, zachowywał się całkiem spokojnie, uśmiechał się zalotnie i puszczał oczka.
 -Robię dzisiaj domówkę z kumplami, może dołączysz do nas i naszych gości?
Zastanowiłam się chwilę.
 -Gdzie i o której? – zapytałam trzepocząc rzęsami.
 -Podaj mi swój numer, to jeszcze się zgadamy.
Wzięłam do ręki jego telefon i wpisałam ciąg liczb, po czym oddałam mu komórkę.
 -Wybacz, ale musze wracać do pracy – stwierdziłam zerkając na zniecierpliwioną Kaylę.
Uśmiechnęłam się smutno i zaczęłam cofać.
 -Poczekaj. – powiedział głośno i zbliżył się do mnie. – Jak mam cię zapisać? -  moją twarz owiał jego miętowy oddech.
 -Wystarczy Stephanie. – na moja twarz wstąpiły ledwo widoczne rumieńce.
Chłopak puścił mi oczko, po czym wycofał się do swojego stolika.
Uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam do Kayli.
 -Przystojny. – stwierdziła.
Wyszczerzyłam zęby.
 -I dlatego wymusiłam na nim następne spotkanie.
Dziewczyna zaśmiała się i kazała iść do pokoju dla personelu, żeby się w coś przebrać. Bogu dzięki, miałam jakąś bokserkę w torebce
                                                         *
W domu byłam o siedemnastej, a blondyn z restauracji jeszcze się nie odezwał. Zrezygnowana padłam na fotel w salonie.
 -Steph, gdzie ty byłaś? – zapytała mama.
 -Znalazłam pracę. – odbąknęłam nie patrząc na nią.
 -No proszę. – odezwała się cicho i opuściła pomieszczenie.
Przewróciłam oczami i zamyśliłam się. Przed oczami miałam słodkiego z pizzeri. Nawet nie wiedziałam, jak ma na imię.
 Usłyszałam dźwięk mojej komórki. Zerwałam się z fotela i porwałam ją.
 -Halo? – odezwałam się.
 -Stephanie? – zapytał ktoś po drugiej stronie.
Na mojej twarzy zakwitł uśmiech.
 -A któżby inny? – zaśmiałam się cicho.
 -Za dwie godziny zaczynamy. Podaj mi adres, to po ciebie podjadę.
Powiedziałam szybko, gdzie będę czekać.
 -No to do zobaczenia.
 -Poczekaj! – krzyknęłam. – Jak mam cię zapisać? – powtórzyłam jego pytanie.
 -Wystarczy Niall. – uśmiechnęłam się szeroko.
 -Do zobaczenia, Niall…
                                                       ~~~
Witamy xD 
Musimy przekazać Wam tylko jedną informację :) Od teraz każdy nowy rozdział będzie pojawiał się (jak zawsze, co środę) pod warunkiem, że będzie minimum 20 komentarzy, zgoda ?
Nie zależy nam na cyferkach, ale na opiniach , a jeśli nie wyrażacie jej  sami z siebie, to musimy Was jakoś zmusić (haha xD jak to brzmi?) 
No to do następnej <3