Liam
Pokonywaliśmy kolejną ulicę. Harry siedział za kółkiem i wpatrywał się w drogę.
-Wysadź mnie tu – zażądał Zayn.
Oboje spojrzeliśmy na niego zdziwieni, bo przed chwilą mówił, że jest zmęczony i chce wracać do domu. A teraz co? Kolejny klub? Kolejna noc z nowopoznaną dziewczyną? Prychnąłem głośno.
-Liam, daj mi spokój – warknął. – Hazza! WYSADŹ MNIE! – wydarł się.
Harry chwycił mocniej kierownicę i skręcił w jakąś boczną uliczkę z piskiem opon. Zatrzymał auto.
-Proszę – syknął Styles.
Zayn posłał mu jadowite spojrzenie i wyszedł z auta. Kiedy zatrzasnął za sobą drzwi westchnąłem głośno. Lokowaty zerknął jeszcze przez okno, w którym widać było niknącą w oddali sylwetkę Zayna, a po chwili spojrzał na mnie.
-Harold oszczędź sobie. Malik już dość się na mnie nawydzierał.- mruknąłem.
Brunet przez chwilę wpatrywał się w swoje odbicie w lusterku.
- Nie jestem twoją matką, ale sądzę , że powinieneś bardziej uważać . Przecież wiesz , że masz jedną nerkę – oznajmił ze spokojem.
-Ale przecież, ja nie… - zacząłem, ale mi przerwał.
-Liam! Jesteś totalnie nieodpowiedzialny! Wiesz co by mogło się stać, gdybyś wypił za dużo?! Martwimy się o ciebie… Zayn też, dlatego tak zareagował. – Powiedział hardo.
Spuściłem wzrok. Jemu łatwo było mówić, Malik czepiał się tylko mnie, to można było nazwać troską? Nie sądzę…
Zayn
Muzyka płynąca z głośników koiła moje nerwy. Zerknąłem na rudzielca, który uczepił się mnie od samego początku imprezy. W sumie, to była nawet ładna. Ubrana w krótkie spodenki i bluzkę z dużym dekoltem przyciągała spojrzenia mężczyzn. Dziewczyna szturchnęła mnie, a po chwili poczułem jak dotyka mojego kolana. Od jakiegoś czasu chodziła mi po głowie myśl, czy zabrać ją do domu, ale bałem się reakcji chłopaków. Chociaż w sumie, nie powinno ich interesować co robię po nocach.
-Co powiesz na wizytę u mnie? – spojrzałem na dziewczynę unosząc brew.
*
Opadłem na poduszki i wlepiłem wzrok rudzielca leżącego obok. Miała zamknięte oczy i dyszała jak po przebiegnięciu kilku kilometrów.
-Byłaś niezła, Ashley – wymamrotałem.
Dziewczyna gwałtownie otwarła oczy i spojrzała na mnie wściekle.
-Mam na imię Jessica! – warknęła, a po chwili zastanowienia dodała – Ale Ashley też ładnie.
Przewróciłem teatralnie oczami. Imię jak imię… Moje i tak jest najładniejsze. Chwilę później zmorzył mnie sen.
Poczułem jak ktoś mnie szturcha. Otworzyłem zaspane oczy i ujrzałem twarz Jessiki.
-Mogłabym wziąć prysznic? – zapytała.
-Jasne – powiedziałem od niechcenia. – Jak wyjdziesz z pokoju, ostatnie drzwi na prawo.
Dziewczyna pokiwała głową i opuściła pokój zakładając mój T-shirt i spodenki. Modliłem się w duchu, żeby nie trafiła nigdzie na któregoś z chłopaków. Jednak moje modły nie zostały wysłuchane i po domu rozległ się wrzask Nialla bardzo przypominający ryk Tarzana.
Zerwałem się z łóżka, założyłem szybko bokserki i wybiegłem z pokoju. Na korytarzu zebrali się już wszyscy domownicy. Tylko głowa Hazzy znajdowała się w szczelinie drzwi do jego pokoju. Zmarszczyłem brwi.
-O co chodzi? – zapytałem wszystkich.
-Niall nie zamknął drzwi do łazienki – odparł Louis. –A reszty domyśl się sam. – Spojrzał na mnie znacząco.
Jęknąłem głośno i ujrzałem speszoną Jessice stojącą przed drzwiami do łazienki.
-Jak mogłaś nie usłyszeć śpiewającego pod prysznicem Niallera?! – zapytałem wkurzony.
-Masz naprawdę szczęście do tych dziewczyn – Louis klepnął mnie w ramię i zszedł na dół po schodach.
-I wy przyjmujecie to tak na spokojnie?! – ryknął Liam. – We własnym domu nie można mieć prywatności. Najpierw jedna paraduje po domu w szlafroku Louisa, później druga wskakuje do łóżka śpiącego Hazzy, a teraz Niall nie może się nawet wykąpać!
Usłyszeliśmy szczęk zamka. Po chwili w drzwiach pojawił się Niall z ręcznikiem owiniętym wokół bioder.
-Ja tam nie mam nic przeciwko kąpieli w czyimś towarzystwie – powiedział i puścił oczko do dziewczyny, która spaliła raka.
-Do jasnej cholery, NIALL! – wrzasnął Liam. – Przestaniecie wreszcie?! Nie wiem jak wy, ale ja mam tego dość!
-Ja po części też – usłyszeliśmy głos Hazzy. – Muszę dwa razy się upewnić, czy Zayn nie ma żadnego gościa, żeby pochodzić po domu nago.
Liam jęknął i zmroził Hazzę wzrokiem.
-Zayn, albo skończysz z ciągłym przyprowadzaniem dziewczyn… - zaczął, ale mu przerwałem.
-Liam! Daj mi spokój! To nie twoja sprawa! A przy okazji co mi niby zrobisz?! – wrzasnąłem. – Będziesz udawał tatusia i starał się, żeby wszystko było w porządku? – prychnąłem głośno.
-Doprawdy? Nie moja sprawa mówisz? Nie Zayn! To właśnie jest moja sprawa! Mieszkam tutaj, tak samo jak ty i nie zgadzam się na takie coś. Mam już dość tych lasek! Znajdź sobie jakąś na stałe, a nie, że ty jedną przelecisz i zaraz masz drugą!
Niall przyglądał się naszej kłótni z otwartą buzią, a Hazza co jakiś czas starał się coś wtrącić, ale głos Liama go zagłuszał. Nagle nieoczekiwanie usłyszeliśmy krzyk Jessiki.
-Ile ich przede mną było?!
Zastanowiłem się. Hazza przymknął oczy i zaczął coś pomrukiwać.
-W tym miesiącu? – zapytał po chwili, na co ruda skinęła głową. – Plus, minus dziewiętnaście.
Dziewczyna otwarła usta z niedowierzaniem spojrzała na mnie rozwścieczona.
-No to teraz masz parzystą liczbę! – wydarła się i wyminęła mnie wchodząc do mojego pokoju.
Wyszła z niego po chwili ubrana w swoje ciuchy.
-Trafię sama do drzwi – warknęła na odchodne.
Spojrzałem na Hazzę.
-Dzięki –mruknąłem i zniknąłem za drzwiami pokoju.
*
Wyjąłem spod łóżka walizkę. Chciałem wyjechać, nie wiedziałem konkretnie gdzie, ale miałem już dość tego wtrącania się do mojego życia prywatnego. Fakt faktem byli dla mnie jak bracia, ale nie musieli się mieszać! Zgarnąłem z szafy kilka koszulek i wrzuciłem je do torby. Po chwili byłem gotowy. Zapiąłem zamek walizki i położyłem ją na podłodze. Rozejrzałem się wokoło, żeby upewnić się, że mam wszystkie potrzebne rzeczy, po czym opuściłem pokój. Kiedy mijałem salon położyłem na stole kartkę A4 z napisanym „listem” do chłopaków.
Harry
Gdy tylko znalazłem się w salonie, zauważyłem kartkę leżącą na stole. Zgarnąłem ją szybko. Od razu rozpoznałem schludne pismo Zayna. Wziąłem się za czytanie.
Harry, Louis, Niall, Liam (w zależności kto to czyta),
Nie zamierzam się tłumaczyć, nie zrobiłem nic złego. Nie mam zamiaru Was przepraszać, bo szukanie szczęścia nie przestępstwem. No, ale przejdźmy do sedna. Prędzej czy później zorientowalibyście się, że brakuje mojego auta, albo, że mój pokój stoi pusty. Upewnię Was tylko w tym co zapewne przypuszczacie. Nie ma mnie…Wyjechałem. Teraz nie musicie się obawiać, że jakaś laska przerwie wam sen, albo poranną kąpiel. Chcę poszukać szczęścia, a jeśli nie mogę robić tego tutaj, to zrobię to gdzie indziej…
Nie szukajcie mnie!
Zayn
Czytałem ten list po raz kolejny. Nie mogłem uwierzyć, że wyjechał, że opuścił nas przez taką błahostkę. Pokręciłem głową, w moich oczach zbierały się łzy. Usłyszałem kroki.
-Co jest? – zapytał Louis wchodząc do salonu.
Podałem mu kartkę podciągając nosem. Tomlinson przeczytał ją pospiesznie, gdy skończył na jego twarzy malowało się niedowierzanie.
-Znajdę go – mruknąłem.
~~~
Hey :D
Mamy do Was pewno sprawę. Zważywszy na to, że w ankiecie wzięło udział już 100 osób, reakcje zaznaczyło 25 osób, jesteśmy zawiedzione ilością komentarzy...
Bardzo byśmy Was prosiły, żeby każdy kto czyta, komentował choćby jednym słowem . Nawet nie wiecie jak bardzo to nas motywuje. Jeżeli ktoś ma swojego bloga, to wie, ile to znaczy.
Następna notka jak zawsze w środę (pod warunkiem, że będzie 20 komentarzy ;p Tak, to był szantaż xD haha)
Pa <3